Przyspieszenie inwestycji, znaczące zmniejszanie oprocentowania kredytów i znalezienie się w gronie unijnych decydentów – to najważniejsze argumenty za przystąpieniem Polski do strefy euro.
– Popełniliśmy koszmarne błędy marketingowe, zapominając o tym, że euro to nie tylko zmiana waluty, ale przede wszystkim mentalności, sposobu myślenia, a przede wszystkim dwu- albo trzykrotne zmniejszenie oprocentowania kredytów, bo nie może być ono większe niż czterokrotność stopy lombardowej – mówi Newserii Biznes prof. Marian Noga.
Więcej: biznes.interia.pl